Matt Smith powiedział magazynowi Esquire, że starał się na przesłuchaniu, żeby jego Doctor był nieco głupi i zwariowany.
Chciałem, żeby był na tyle zabawny, na ile powinien być, ale to jest trochę jak z graniem Hamleta. To musi być twoja wersja. Doctor jest zależny od tego, kto go gra. Więc starałem się być kreatywny i artystyczny, i głupi, i zwariowany, a jednocześnie musiałem być najinteligentniejszą osobą w galaktyce. I ważna jest jeszcze szybkość mówienia.
On jest międzygalaktycznym geniuszem, superbohaterskim, szalonym, niezdarnym geekiem. Jest wszystkim, co możesz wziąć z dowolnego wszechświata i włożyć w niego.
Matt wyznał też, że kiedy był na studiach miał ksywkę Doctor Who. Koledzy nazywali go tak z powodu szalika, który często nosił. A do wzięcia udziału w castingu do roli Doctora namówiła go mama. ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz