The Legs, the Nose and Mrs Robinson.
Uwaga! Blog sponsorowany przez River Song - pełen SPOILERÓW.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Doctor Who - The Rings of Akhaten - garść wskazówek

Królestwo za dobre tłumaczenie słowa teaser.

Porcja pierwsza [źródło]:

  1. Pierwsze zdanie odcinka: Na gwiazdy! Wszystko w porządku?
  2. Nie trzeba będzie czekać długo na wyjaśnienia w sprawie liścia.
  3. 5 marca 2005 - smutny dzień dla niektórych. [Sprawdziłam, NIE JEST to data emisji odcinka Rose.]
  4. Wraca książka Clary.
  5. HAU HAU! Dor'een. [Ale o co chodzi.]
  6. Merry... gdzie... jesteś? [Merry jako imię? W każdym razie - ang. Merry... where... are.. you?]
  7. Susan.
  8. Sexy nie chce jej wpuścić. [Patrz: porcja druga, punkt 4.]
  9. Mój skarbie.
  10. Katherine Jenkins powinna do tego wrócić. [Patrz: porcja druga, punkt 3; porcja trzecia, punkt 7.]
Porcja druga [źródło]:
  1. Dżemik truskawkowy.
  2. Zgubiłeś/aś się?
  3. Posłuchaj Pieśni...
  4. TARDIS nie lubi Clary.
  5. Czy możesz mi pomóc?
  6. Dziadek się obudził.
  7. Odniesienie do jednego z poprzednich towarzyszy. [Patrz: porcja pierwsza, punkt 7.]
  8. Nie budź z Drzemki.
  9. Jeden z głównych bohaterów będzie płakać.
  10. Pojawią się znajome okulary. [Albo kieliszki. Glasses. Obstawiam mimo wszystko okulary.]
Porcja trzecia [źródło]:
  1. Usłyszymy hit z 1981 roku.
  2. Doctor lubi pewien komiks. [Albo komika. Wstrętny angielski.]
  3. Nawiązania do Gridlock i Father's Day.
  4. Wspomnienie konkretnego związku.
  5. Zobaczycie więcej kosmitów niż w jakimkolwiek innym odcinku Doctora Who.
  6. Clara nawiązuje do Jenny-Louise Coleman. [Interesujące...]
  7. Doctor próbuje śpiewać. [No. To już wiemy, kto będzie śpiewał.]
  8. Ktoś oglądał Indianę Jonesa i Świątynię Zagłady [to już widać po plakacie!] oraz Blade Runnera. [I właśnie za takie pakiety kocham ten serial.]
  9. Doctor chce zjeść scones [link, jeśli nie wiecie, co to] w Lake District [ponownie, link].
  10. Clara nie chce robić konkurencji. [Czy to ma jakiś związek z brakiem sympatii ze strony TARDIS?]
Cytaty [źródło]:
  1. Gdyby którakolwiek z tych drobnych rzeczy się nie wydarzyła, to nigdy bym cię nie spotkał.
  2. Ona nie jest możliwa.
  3. Życie we wszechświecie zaczęło się tutaj, na tej planecie. [joł, joł]
  4. Masz tysiąc lat, musi być coś, o co się troszczysz.
  5. Czy możesz udawać, że jestem kosmitą i mi to wytłumaczyć?
  6. Śpiewają dla mumii.
  7. Czasami dziadek. [??? Nie jestem dobrym tłumaczem, wybaczcie. Sometimes grandfather.]
  8. To moja wina, ja ją do tego namówiłem.
  9. Jesteś unikatowy w całym wszechświecie.
  10. Myślę, że mogłem zrobić techniczną gafę.

piątek, 12 października 2012

Doctor Who - Spoilerowy dialog

Z odcinka szóstego siódmego sezonu. Czyli z odcinka świątecznego, w którym poznajemy Clarę (swoją drogą, TARDIS Wiki właśnie mnie poinformowało, że Szósty spotkał niejaką Tanyę Oswin w jednym z audiobooków - była kapitanem Valianta!).

Wracając do spoilerowego dialogu (tutaj oryginał):

Doctor: Podoba mi się twój dom!
Clara: Nie jest mój. Tylko tu pracuję.
Doctor: Tak, tak. Opiekujesz się dziećmi, jesteś guwernantką. Tak, jak. Hm. Tak, jak...
Clara: Jak co?
Doctor: Tak jak myślałem...! Ale to chyba nie był przemyślany wybór?
Clara: Cóż, moja mama zmarła, nie miałam żadnych zobowiązań czy planów, więc czemu nie?
Doctor: Ludzie zawsze mają plany.
Clara: Jaki ty masz plan?
Doctor: Internet. Wifi. Wifi otacza nas ze wszystkich stron. Żyjemy w zupie z wifi. Ale wyobraź sobie, że coś w niej jest. Coś żyje w wifi. Zajmuje ludzkie mózgi, kopiuje je, edytuje. Milion dusz, złapanych w pułapkę niczym muchy w Sieci. I wszystkie krzyczą.
Clara: Nie opisałeś właśnie Twittera?
Doctor: Tak! Świadomy Twitter! Zaraz... [jakieś nie wiadomo co, nie udało się podsłuchać]... A ty zażartowałaś o Twitterze?
COŚ SIĘ DZIEJE ZA NIMI
Clara: Czy to wifi? Wifi włącza światła?
Doctor: Nie. Ludzie włączają światła. Wifi włącza ludzi.
Doctor: Ty i ja - do budki! Już!
Clara: Co? Razem? Dlaczego?
Doctor: Zrozumiesz, jak będziemy w środku!
Clara: Nie wątpię!
Doctor: Claro! Proszę!
Clara: Dlaczego właściwie masz tę budkę? Co w niej jest?
Doctor! Claro... [szepcze] Claro, spójrz... Za tobą!
BUM BUM BUM BUM [krzyczy reżyser, a Clara i Doctor rozglądają się w różnych kierunkach]
Clara: Co to jest?
Doctor: Chodzącą stacją bazową. Widziałaś ich wcześniej.
Clara: Widziałam małą dziewczynkę.
Doctor: Oczywiście! Aktywny kamuflaż! Wyciągają obraz prosto z twojej podświadomości i rzucają ci go w twarz! Do budki, już!

No tak. Świetnie. Do tej pory się nie bałam wifi.
Moffat!


sobota, 7 kwietnia 2012

Doctor Who. Wieści z planu

Dramat, moi drodzy, dramat.


Nie spokojnie, nic się nie dzieje z TARDIS. Przynajmniej z tego, co widać na zdjęciach. Dramat dotyczy czego innego. Otóż, chodzą ploty, że Pondowie mają się rozwieść! Biedny Rory, co ta głupia Amy zrobiła. Kilka dni temu ekipa kręciła scenę, w której Rory wybiega wściekły z domu Pondów, a Amy biegnie za nim zapłakana i krzyczy I hate this! Zaznaczam jeszcze, że wszystko to będzie się działo w pierwszym odcinku, w którym podobno ma być mało Rory'ego. No, to już wiemy dlaczego, pożarł się z Amy, wsiadł do autobusu (podobno ściskając w ręku kopertę z papierami rozwodowymi - taki rekwizyt również widziano na planie) i odjechał w siną dal. Kłótnia zresztą ma miejsce tuż po pożegnaniu się z Doctorem...

Mamy to nawet udokumentowane na wideo. A więcej zdjęć u Comboma i na flickerze.




Mnie jeszcze zastanawia, co Amy ma tutaj na palcu... Jak zwykły pierścionek, to wyjątkowo paskudny.


To tyle o pierwszym odcinku, ale nie martwcie się, jest jeszcze piąty. Tak, ten, w którym rzekomo pożegnamy się z Pondami. Za sprawą Płaczących Aniołów... 

Tutaj mogę uraczyć Was informacją, że na planie nie było Rory'ego, widzimy tylko Amy i Doctora wbiegających do budynku niejako strzeżonego przez Płaczące Anioły. Sami możecie zresztą zobaczyć na filmikach poniżej. Ponadto, fani obecni na planie donoszą, że brytyjskie znaki drogowe zostały zastąpione amerykańskimi - większość odcinka ma w końcu być kręcona w Stanach Zjednoczonych, więc Cardiff pewnie udaje Nowy Jork. Zdjęcia: tutaj i tutaj.




An image of an Angel becomes itself an Angel.

piątek, 6 kwietnia 2012

Doctor Who 2013

Uwielbiam fanów Doctora Who! Świetne plakaty, wielka szkoda, że nie są oficjalne. Tyle że oni wszyscy nadal twierdzą, że nic nie wiedzą o współpracy międzydoctorowej na okazję pięćdziesiątych urodzin serialu. Ja bym im jednakowoż nie wierzyła. Cały czas mam nadzieję na konfrontację Dziesiątego z Jedenastym. Bo obawiam się, że Krzysiek nie da się namówić na powrót... Ale Paul McGann? Albo Peter Davison? A co Wy byście chcieli zobaczyć za rok? No, za półtora.



Tennant w Warszawie!

To dopiero Tennant (Nie)Codzienny!

Nie tak dawno temu, jeszcze przed założeniem tego bloga, rozprawiałyśmy z Eriu, jakie to okrutne, że psychofanimy aktora, który przecież nigdy nie przyjedzie do Polski. O ile łatwiej jest wielbić jakiegoś piosenkarza czy innego, za przeproszeniem, członka zespołu. W takim przypadku jest znacznie większa szansa, że delikwent pojawi się u nas na jakimś koncercie i zrozpaczona psychofanka będzie mogła go zobaczyć na żywo. Oczywiście, można, jak co poniektórzy, wybrać się do Londynu na Much Ado About Nothing, ale przecież nie każdego na to stać. Albo: nie każdy (wbrew pozorom) jest na tyle szalony. 

Niemniej, przyjazd Davida do Polski wydawał się być marzeniem ściętej głowy.

A tu proszę! Jak zapewne wszyscy już wiecie, David Tennant przyjeżdża do Polski, ponieważ BBC zgadało się z TVP i kręcą razem serial. Głównie w Warszawie. Produkcja nosi tytuł Szpiedzy w Warszawie i jest ekranizacją książki Alana Fursta pod tym samym tytułem. Ekipa będzie kręcić w Warszawie i w Krakowie, zdjęcia rozpoczynają się 11 kwietnia. Czyli jakby zaraz.

Fabuła serialu jakoś mnie nieszczególnie interesuje: tuż przed wojną, szpiedzy, ruch oporu, jakoś nie przepadam za takimi historiami, poza tym (jak stwierdziła moja przyjaciółka): skoro kręcą w Warszawie, to wiadomo, że o wojnie. Poza tym obawiam się, że skoro gra w tym David, to nie będzie mi się podobało i obejrzę tylko ze względu na niego. Chociaż, David w polskiej telewizji... Rozkoszna perspektywa. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie im do głowy żaden dubbing! Jak chcecie się dowiedzieć więcej: artykuł i Wiadomości z 3 kwietnia (tu rzekomo 22 minuta, nie mogę sprawdzić, bo ich skrypt ze mną nie współpracuje i nic mi się nie wyświetla).

Cały czas nie do końca mogę w to uwierzyć.

poniedziałek, 26 marca 2012

Doctor Who. Garść niusów


Nowa towarzyszka Doctora zagościła już na okładce Doctor Who Magazine. I o ile w wywiadzie nie do końca mi się podobała, to tą stylówą oficjalnie zdobywa moje serce. Ohydny sweter! Czy może być coś odpowiedniejszego do założenia na podróż z Doctorem? Poza tym na tym zdjęciu okładkowym wygląda wcale sympatycznie. Mam nadzieję, że Moffatowi uda się napisać jakąś ciekawą postać, że będzie się sporo różnić od Amy, że nie zakocha się w Doctorze i że nie będzie pochodzić z Ziemi. A przynajmniej nie z czasów współczesnych. Niechby chociaż była z lat 90. To by przynajmniej było zabawne.

A, i wolałabym, żeby była facetem, ale na to się już nic nie poradzi.

Hy. No i z wrażenia zapomniałam powiedzieć, jak się nazywa aktorka. Jenna-Louise Coleman, jakby ktoś nie doczytał na okładce. Zastąpi Pondów podczas serii jesiennej. Amy i Rory znikną rzekomo w piątym odcinku, przy dużej pomocy Płaczących Aniołów, tak przynajmniej stwierdził Moff. Nie wiem, czemu tak spoileruje, drań. Chyba że znów coś ściemnia. Ponadto, na ostatnim konwencie ujawniono, że ten odcinek będzie kręcony w samym Nowym Jorku! (Znów jadą do USA. Po co. Po co. Walia już nie wystarcza? Przecież wiadomo, że każda planeta ma krajobraz zadziwiająco podobny do walijskich pagórków).

Z innych pyszności - pojawił się zwiastun siódmego sezonu Doctora. Nie powiem, atrakcyjnie to wygląda. Amy jak zwykle świetnie ubrana. Doctor znów będzie miał okazję biegać w kowbojskim kapeluszu, a Lestrade i Arthur Weasley również prezentują się całkiem ciekawie. Ale obejrzyjcie sami! Ja się już niezdrowo podekscytowałam, może nawet mi wróci psychofaństwo. A jak chcecie sobie pościągać screeny ze zwiastuna, to KLIK! Źródłem oczywiście nieoceniony Combom.


A! Kto się stęsknił za Dalekami?

Co jeszcze? Jak pewnie wszyscy już wiedzą, siódma seria (podobnie jak szósta) będzie przedziabana na pół. Pierwszą część (5 odcinków plus specjal na Święta) zobaczymy jesienią (i wtedy też pożegnamy Pondów), drugą (8 odcinków) dopiero w 2013 roku. 

Zła informacja dla tych, którzy (tak jak ja) gorąco pragną, żeby Benedict Cumberbatch zagrał Mastera: Moffat stwierdził w wywiadzie dla Radio Times, że bez szans, że to tylko plotki, że ludzie już nie wiedzą, co wymyślać. Sherlock i Doctor Who są kręcone w tym samym czasie i nie jest to możliwe. Nie stwierdził jednak, że nie ma zamiaru w ogóle przywracać postaci Mastera, więc może, może... Poza tym, zawsze jak czytam wypowiedzi Moffa, to przypominają mi się jego zapewnienia, że River Song i Amy Pond to zupełnie przypadkowa zbieżność i że obie panie nie mają ze sobą nic wspólnego...

Teraz coś dla tęskniących za Dziesiątym - wywiad radiowy. Ja nie tęsknię, ale zawsze lubię posłuchać Davida, ponieważ Davida nie da się nie kochać. A czy ktoś oglądał The Decoy Bride? Co za szmira! I nuda, co gorsza. Tylko David i Szkocja ratują ten film. Hmm. Czy można coś takiego powiedzieć o innej komedii romantycznej? Wróćmy jednak do naszych baranów. W wywiadzie poniższym David stwierdza, że nie wraca do Doctora Who z okazji pięćdziesiątej rocznicy w 2013 roku. Jak myślicie, Moff kazał mu tak mówić?


I na koniec urocza wiadomość. David adoptował synka Georgii. Ja się wzruszam.


poniedziałek, 27 lutego 2012

(Sz)Ach Matt! Top Gear

Olaboga! Zapomniało mi się! Ale już nadrabiam.



Za co kocham Matta Smitha?

  • za skarpetki nie do pary;
  • za to, że ciągle się murla po włosach;
  • Never apply logic to Who;
  • za to, że zagrał w Womb (mimo że film był fatalny);
  • za to, że drapie się po nosie na wizji;
  • za to, że ZUPEŁNIE nie przejął się różnicą między asfaltem a trawą;
  • za śpiewanie Deszczowej piosenki za kierownicą;
  • za to, że jest najszybszym Doctorem.
I czy to tylko moje wrażenie, czy jego brwi zaczynają być lekko widoczne?

Benedict ma zdjęcie z każdym...

...i może być Masterem.

Taaak, moi drodzy, po raz kolejny pojawiają się plotki, że Benio może zagrać Mastera. Brukowce powtarzają te informacje za rzekomymi członkami ekipy Doctora Who. Jak zapewne wiecie,  co jakiś czas plotka o Beniu w DW powraca, ale jakoś na razie się to nie sprawdziło. Podobnież ma on się pojawić w przyszłym roku, z okazji obchodów pięćdziesięciolecia istnienia serialu. Nie będę udawać, że ten pomysł mnie nie zachwyca, bo zachwyca. Ale tylko pod warunkiem, że Benio będzie rudym Masterem.

A teraz wracamy do tematu notki. Oscary! Tym razem zdjęcie z Colinem Firthem.


JAKĄ TEN CZŁOWIEK MA MORDĘ. I jaki głos! I jest przeuroczy, skromny i bardzo brytyjski. Lubię. Obejrzyjcie sobie wywiad z oscarowej gali.


A zdjęcie podrzucone przez Elę na fanpejdżu zwierza.

niedziela, 26 lutego 2012

Doctor Who. Dziewczę z paleniska

Na wniosek fanów Whomanistyki na fejsbuku obejrzałam sobie The Girl in the Fireplace. Nie obiecywałabym Wam cyklu recenzji odcinkowych, bo ani ze mnie recenzent, ani nie jestem na tyle systematyczna, żeby opisać wszystkie odcinki po kolei. Niemniej, jeśli dzięki tej notce sami nabierzecie ochoty na ponowne obejrzenie przygód Doctora w Wersalu, to cel osiągnięty.


Już sam początek odcinka jest doctorowy do szpiku kości. Scenarzysta najpierw serwuje nam Wersal, krzyki, tajemniczy zepsuty zegar i wołanie o pomoc do kominka, by za chwilę (tuż po czołówce) przenieść nas 3000 lat w przyszłość, na statek kosmiczny pozornie nie mający najmniejszego związku z fabułą.

Związek rzecz jasna po chwili się pojawia, ale i tak przez cały odcinek towarzyszy nam poczucie, że coś jest nie tak, a Moffat chyba przyjmuje jakieś niedozwolone substancje. Zabieg jest z jednej strony prościutki - skontrastowanie maszynerii statku kosmicznego, wszystkich tych kabli, diodek i czego tam jeszcze z pluszem, złotem i marmurem osiemnastowiecznej arystokratycznej Francji. Z drugiej strony jednak - jakże efektowny! Dwa światy niby są od siebie wyraźnie oddzielone, ale co i rusz przenikają się i łączą ze sobą. I o ile Doctor może się zachwycać kominkiem czy lustrem wiodącym do innego świata, to wyraz przerażenia i  obrzydzenia na twarzy Reinette, kiedy trafia ona na statek kosmiczny pozostaje widzowi w pamięci na długo. Chociaż i tak najlepszy jest koń.


Oczywiście skontrastowanie dwóch świetnych scenerii Moffatowi nie wystarcza. Dorzuca nam do tego nieco makabry w postaci części ludzkiego ciała wplecionych w okablowanie. Creepy. Do tego - przeplatanie się zabawnych sytuacji, żarcików i śmieszków z poważnym zagrożeniem i momentami smutkiem, zazdrością i innymi nieprzyjemnymi uczuciami. Co ciekawe, nie wiem, kto tu miał stanowić główny element komiczny - Mickey czy Arthur? I co jest najstraszniejsze? Sama idea potwora spod łóżka, który ma czelność spod tego łóżka wyleźć i zawładnąć całym życiem dorosłego już dziecka czy może patrzenie na Doctora, któremu udało się nie stracić Rose, ale daje rady ocalić Reinette i skazuje ją na niekończące się oczekiwanie...

O nie! Ale mi się smęt włączył! Dość! W tym odcinku były też przecież MOMENTY!



Oczywiście każdy fan Rose, Dziesiątego i ich Wielkiej Nieskończonej Miłości zakrywa teraz oczy łapkami i zapowietrza się z oburzenia, ale dla mnie ta scena jest bardzo przyjemna. Dziesiąty całuje się z Renią aż miło, a że w sezonie drugim David nie był jeszcze aż tak zachudzony i nie wyglądał jak śmierć na chorągwi, to patrzy się na to tym milej. (Zwłaszcza, że neck!porn jest obecny). Że już nie wspomnę o tym, że Renia jest ładniejsza od Rose i nie ma tak ohydnie pomalowanych rzęs. Te rzęsy Rose widać przecież na jednym strasznym zbliżeniu i jest to jeden z dwóch momentów w tym odcinku wymagających schowania się za kanapą. Drugi to Mechanizm Zegarowy wyciągający łapę do Dziesiątego zaglądającego po łóżko małej Reni. Podskakuję ze strachu za każdym razem!

Wracając do wyższości Madame de Pompadour nad Rose. Jak pisałam wczoraj, chodzą ploty, że Sophia Myles wraca do Doctora Who, może nawet jako nowa towarzyszka. Ploty te powodowały, że podczas oglądania The Girl in the Fireplace zupełnie beznadziejnie zaciskałam pięści i mruczałam: zostaw Rose! Zabierz ze sobą Renię! Niestety, nic takiego się nie stało... A chętnie bym zobaczyła Rose i Mickey'ego usiłujących przetrwać w osiemnastowiecznej Francji. Bez TARDIS. Już nie mówiąc o tym, że Reinette zaskakująco szybko łapie wszystkie zawiłości Doctorowego życia i myślę, że dobrze by się razem bawili. I ile by było tańczenia... Khem, khem. Ciekawe, jakie łóżko ma Dziesiąty? Co więcej, Reinette zadaje pytanie, które zakończyło siódmy sezon: Doctor who? Może powtórne pojawienie się Sophii Myles w serialu ma być wskazówką, jaka będzie odpowiedź?

Co do samego odcinka, jest w nim stanowczo za dużo doskonale napisanych scen:
  1. Dziesiąty zachwycający się pięknem Mechanizmu Zegarowego. Ja tam go rozumiem. Zmierzyć się z czymś tak przemyślnie zaprojektowanym i estetycznym! A nie jakiś pierdzący Slitheen.
  2. Doctor zaglądający do umysłu Reinette. O ile nie lubię motywu my lonely angel, o tyle muszę przyznać, że scena jest dobra, dialog wzruszający, a Madame doskonale wyczuwa, czego Dziesiątemu do szczęścia potrzeba. Uśmiechnięty Doctor, to lubię.
  3. Pijany Dziesiąty! Czy raczej udający pijanego. Po pierwsze, świetnie wygląda w rozpiętej koszuli, z krawatem zawiązanym na głowie... Po drugie, monologuje o bananie. Tego nie da się przecenić. Dziesiąty zresztą jest świetnym aktorem! To chyba te lata doświadczenia w oszukiwaniu towarzyszy i ukrywaniu swoich uczuć (I'm always okey). Przypomina mi się Family of Blood i Dziesiąty udający przerażonego Johna Smitha. No i Sherlock, który bezustannie gra kogoś innego!
  4. Dziesiąty z tą wielką spluwą. Wiem, że to była gaśnica. Ale wyglądał BOSKO.
  5. Doctor, który przekonuje Mechanizmy Zegarowe, że kontynuowanie działania jest właściwie bez sensu i powinny sobie darować dalsze próby zrobienia czegokolwiek. Majstersztyk. No i jedno z głównych przesłań DW - nie musimy wcale działać przemocą.
  6. Wszystko, co mówi Reinette.
Podczas oglądania tego odcinka nie da się nie zauważyć, że pan Moffat lubi się powtarzać. Co najbardziej oczywiste: mała Renia i mała Amelka. Obie czekają na Doctora, obie nazywają go swoim wymyślonym przyjacielem, obie Doctor ratuje przed potworem czającym się w ich dziecięcych sypialniach i obu nie poznaje, gdy wraca do nich pozornie po chwili. Tylko tylko, że Amelii udaje się w końcu wyruszyć z nim w podróż. No i obu pannom udaje się pocałować Doctora. Zarówno w tym odcinku, jak i w Eleventh Hour Doctor używa frazy You've got some cowboys in here

No i jeszcze:

[Reinette] What do monsters have nightmares about?
[Doctor] Me!

[Elliot] Are you scared of monsters?
[Doctor] No, they're scared of me.

Na koniec chciałam zaznaczyć, że mamy tu kolejny dowód na to, że BBC ma pięciu aktorów. Albo na to, że Doctor odwiedził świat Merlina, ponieważ Reinette spaceruje sobie po ogrodzie z Ginewrą. Innego wytłumaczenia nie ma.

A na koniec coś dla tych, którym udało się obejrzeć St. Trinian's 2.


(Sz)Ach Matt! Bert & Dickie

Może nie wszyscy wiedzą, ale w tym roku będziemy mogli zobaczyć Matta Smitha w nowym filmie pt. „Bert & Dickie”, w którym mój ulubieniec zagra Berta Bushnella, brytyjskiego wioślarza, który zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w 1948 roku. W pakiecie z niejakim Dickiem Burnellem zresztą. Dyscyplina: dwójka bez sternika (tak przynajmniej słownik tłumaczy mi angielskie double scull, jak ktoś się zna, to proszę o zweryfikowanie). Zwiastuna jako takiego jeszcze nie ma, ale BBC zaserwowało nam urywek filmu w swojej zapowiedzi wspaniałych programów, które będziemy mogli obejrzeć na okazję tegorocznej Olimpiady w Lądku.


Ale na tę chwilę ja nie o tym. Bo film filmem, a stylówa stylówą. Zachwyca mnie (bo jak może nie zachwycać) sposób, w jaki Matt się ubiera. Pamiętam, jak jeszcze dawno temu piałam nad jego swetrami, koszulkami, szaliczkami i czym tam jeszcze. Pamiętam, jak zorientowałam się, że ten człowiek ma tylko jedną parę spodni (tak, takich jak spodnie Jedenastego). Urocze jest dla mnie to, że Jedenasty Doctor nie dość, że nosi spodnie Matta Smitha, to jeszcze jest obuty w kopie jego butów i zakutany w tweedową marynarkę. Sama zresztą jestem dumną posiadaczką doctorowej marynarki i prawie doctorowych butów. Że o sonicznym śrubokręcie nie wspomnę.

To przenikanie się świata prawdziwego i filmowego na płaszczyźnie ubioru idzie jednak jeszcze dalej. Matt z wdziękiem przywłaszcza sobie elementy stroju granych przez siebie bohaterów. Mam nadzieję, że pamiętacie płaszcz, w którym Jedenasty biegał w szóstym sezonie. Matt kazał sobie uszyć taki sam, tyle że granatowy i pomyka w nim po Lądku i okolicach. No, ale płaszcz jest niezaprzeczalnie szałowy i Matt wygląda w nim doskonale. A gdy patrzę na ostatnie zdjęcia Matta, zrobione w drodze na plan, przypominam sobie, jak ludzie na tumblerze zastanawiali się, kiedy Matt pokaże się publicznie w okularach, które nosi w „Bert & Dickie”. No i proszę...