'Victory of the Daleks' - moim zdaniem...

...odcinek był szałowy. Mark Gatiss się wyrabia. To zdecydowanie najlepszy jego scenariusz. Gdybym miała uszeregować odcinki nowych serii od najlepszego: The Eleventh Hour, Victory of the Daleks, The Beast Below.

Najważniejsza rzecz - uff, w serii nie roi się od błędów! To ta cholerna szczelina robi coś z czasem - Doctor jest zszokowany tym, że Amy nie pamięta Daleków i planet na niebie.

Nowe Daleki - śmieszne, kolorowe takie. Szkoda, że żółty nie był głównodowodzącym.

Szantażowanie Daleków ciasteczkiem? Doctor rządzi!

Moje uwielbienie dla Jedenastego jest coraz większe! On jest wspaniały! Uroczy, odważny, szalony. I niech mi ktoś po tym odcinku jeszcze spróbuje wyskoczyć, że Matt kopiuje Davida. Zagryzę, przysięgam.

I znów Amy okazała się być mądrzejsza od Doctora... Ona patrzy z innego punktu. Jest człowiekiem i różne sytuacje ocenia inaczej. Doctorowi potrzebny jest ktoś taki. Lubię Amy. Podobało mi się, jaka była podekscytowana tym, że znalazła się w przeszłości. Jak się uśmiechała do Churchilla. Super.

A jak już jesteśmy przy Amy... Jak Doctor na nią patrzył! Czy mi się wydaje, czy Dziesiąty nigdy nie patrzył na Rose w ten sposób? Mam nadzieję, że zaroi się od fanfików. Chętnie bym coś poczytała.
EDIT: Jeszcze coś mi się podoba! Doctor mówi do Amy: Amy!, Amelia! i Pond! I to jest super.

A teraz idę oglądać Confidential.