The Legs, the Nose and Mrs Robinson.
Uwaga! Blog sponsorowany przez River Song - pełen SPOILERÓW.

niedziela, 26 lutego 2012

(Sz)Ach Matt! Bert & Dickie

Może nie wszyscy wiedzą, ale w tym roku będziemy mogli zobaczyć Matta Smitha w nowym filmie pt. „Bert & Dickie”, w którym mój ulubieniec zagra Berta Bushnella, brytyjskiego wioślarza, który zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w 1948 roku. W pakiecie z niejakim Dickiem Burnellem zresztą. Dyscyplina: dwójka bez sternika (tak przynajmniej słownik tłumaczy mi angielskie double scull, jak ktoś się zna, to proszę o zweryfikowanie). Zwiastuna jako takiego jeszcze nie ma, ale BBC zaserwowało nam urywek filmu w swojej zapowiedzi wspaniałych programów, które będziemy mogli obejrzeć na okazję tegorocznej Olimpiady w Lądku.


Ale na tę chwilę ja nie o tym. Bo film filmem, a stylówa stylówą. Zachwyca mnie (bo jak może nie zachwycać) sposób, w jaki Matt się ubiera. Pamiętam, jak jeszcze dawno temu piałam nad jego swetrami, koszulkami, szaliczkami i czym tam jeszcze. Pamiętam, jak zorientowałam się, że ten człowiek ma tylko jedną parę spodni (tak, takich jak spodnie Jedenastego). Urocze jest dla mnie to, że Jedenasty Doctor nie dość, że nosi spodnie Matta Smitha, to jeszcze jest obuty w kopie jego butów i zakutany w tweedową marynarkę. Sama zresztą jestem dumną posiadaczką doctorowej marynarki i prawie doctorowych butów. Że o sonicznym śrubokręcie nie wspomnę.

To przenikanie się świata prawdziwego i filmowego na płaszczyźnie ubioru idzie jednak jeszcze dalej. Matt z wdziękiem przywłaszcza sobie elementy stroju granych przez siebie bohaterów. Mam nadzieję, że pamiętacie płaszcz, w którym Jedenasty biegał w szóstym sezonie. Matt kazał sobie uszyć taki sam, tyle że granatowy i pomyka w nim po Lądku i okolicach. No, ale płaszcz jest niezaprzeczalnie szałowy i Matt wygląda w nim doskonale. A gdy patrzę na ostatnie zdjęcia Matta, zrobione w drodze na plan, przypominam sobie, jak ludzie na tumblerze zastanawiali się, kiedy Matt pokaże się publicznie w okularach, które nosi w „Bert & Dickie”. No i proszę...


Brak komentarzy: