Natknęłam się dziś rano na notkę (na jednym z polskim blogów o DW), której autorka stwierdza, że brakuje jej ciągłości zdarzeń i postaci, cokolwiek to znaczy. (Ciągłość postaci! Moje zboczenie zawodowe woła o pomstę do nieba.) No i oczywiście zaczęłam się zastanawiać. (Nie, wcale nie wrzasnęłam: WTF! Skądże.) Czy rzeczywiście w piątej serii nie ma nawiązań do poprzednich odcinków? Do starych, dobrych Doctorów? Ja odniosłam zupełnie inne wrażenie.
Przede wszystkim, co najbardziej oczywiste - wizerunki poprzednich Doctorów. Już w Eleventh Hour obejrzeliśmy sobie hologram (usłużni Atraxi polecają się na przyszłość) ze wszystkim poprzednimi wcieleniami z pięknie wkomponowanym Jedenastym. W The Vampires of Venice znów widzimy Pierwszego - na karcie bibliotecznej, a w Vincent and the Doctor - zdjęcia Pierwszego i Drugiego. Tymczasem w seriach RTD poprzednich Doctorów widzieliśmy tylko na cybermanowej prezentacji w The Next Doctor i ewentualnie na rysunkach Johna Smitha w Human Nature (a i to nie wszystkich). Wreszcie (last, but not least) Piąty w genialnym Time Crash, ale chyba nie muszę nikomu przypominać, że to odcinek Moffa.
A w Cold Blood Jedenasty dopomina się o selera, co moim zdaniem było przezabawne. I chyba można to podpisać pod "ciągłość".
Powracający kosmici - Dalekowie (jakżeby inaczej), Sylurianie, Anioły, River Song (nie mogłam się powstrzymać - musiałam ją wymienić w tym ciągu, poza tym cały czas podejrzewam, że ona nie może być zwykłym człowiekiem), a także piękny hologram z całym pakietem wrogów (i ze starych, i z nowych serii) w The Eleventh Hour (znów Atraxi). W trailerze początkowym widzieliśmy też Cybermana, a na jednym ze spoilerowych finałowych zdjęć widać Sycoraksa i Judoona (wymyślonych w końcu przez RTD). Podobno w The Lodger też ma być jeden z mniej znanych kosmitów ze starych serii, ale to się okaże w sobotę.
Moffat nawiązuje też do swoich odcinków z ery RTD (i jednego wcześniejszego ;)), ale to chyba oczywiste i do przewidzenia. Wspomnę chociażby Blink i profesor River Song. No i I put a lot of work into it... (Tak, to mi się BARDZO podobało.)
Podejrzewam, że komuś może przeszkadzać, że Doctor nie odwiedza starych towarzyszy (vide dyskusja na filmwebie). Litości! Nie wymagajmy od biedaka takiego poświęcenia! Gdyby nagle postanowił odwiedzić wszystkich dawnych przyjaciół/towarzyszy podróży, to nazbierałoby się materiału na niejeden sezon serialu. A chyba nie chodzi o to, żeby Doctor żył tylko wspomnieniami, prawda?
Z pomocą merytoryczną Eriu. :)
10 komentarzy:
A wydawało mi się, że przeczytałam już wszystko o tym, czego pozbawiona jest nowa seria. A tu proszę, brakuje też "ciągłości postaci". Muszę to sobie gdzieś koniecznie zapisać. ;)
Nawiasem mówiąc, jeżeli to odwiedzanie starych towarzyszy miałoby wyglądać tak jak w The End of Time to bardzo się cieszę, że Doctor tego nie robi. :P
"ciągłości postaci"??
Może tu chodzi o to, że co pięć minut nie wspomina Rose, Marthy, Mickeya, Jacka i Donny. Nie wzdycha na myśl o utraconej miłości.
Pisałam już o tym na filmwebie. Doctor nie jest sentymentalny, on idzie do przodu nie oglądając się na przeszłość. Porzuca swoich towarzyszy, o co zresztą miała do niego pretensje Sarah Jane Smith gdy spotkali się w "School Reunion".
Coś mi się jeszcze przypominało :D w którymś odcinku Doctor wspomniał Cyber Króla, który jest tworem RTD.
Nie przeszkadza mi, że ich nie wspomina. Zwłaszcza Rose.
A Doctor wspominał CyberKinga we 'Flesh and Stone' (God bless Wiki!).
Nie chciałam pisać "zwłaszcza Rose" żeby nie wyszło, że zionę nienawiścią w stosunku do jej osoby.
Mwahaha! Ja zionę. XD
(A ty się nie ukrywaj.)
Ale nie napisałam 'Rołz'! Proszę to docenić.
braku ciągłości zarzucić nie można, chociaż szkoda że teraz nie było towarzysza przy regeneracji. W nowych seriach nie ma też łagodnej zmiany towarzyszy, zazębiania tzn. że tu Doctor ma towarzysza na 1-2 serie od pierwszego odcinka do finału i cięcie, odcinek świąteczny z jednorazowym towarzyszem i następna seria z nowym. Dawniej, chociaż nie zawsze, w TARDISie pojawiała się dodatkowa osoba i po kilku wspólnych odcinkach stary towarzysz odchodzi i nie musiało to się dziać w 1. czy ost. odcinku. kiedyś na Wikipedii, albo TARDIS wiki była tabelka obrazująca to.
Łagodnej zmiany towarzyszy nie było za czasów RTD. Ale przecież teraz wszystko może się zmienić. :)
Doctor w odcinkach RTD pożegnał się ze wszystkimi swoimi towarzyszami, więc nie mogło być któregoś z nich przy regeneracji.
Może tak właśnie będzie w szóstej serii? Amy będzie tylko na początku, a potem pojawi się ktoś nowy?
Taki 'łagodny system wymiany towarzyszy' bardzo mi się podoba. Ma to sens. :)
A Dziesiąty umierał sam, żeby było jeszcze smutniej i bardziej patetycznie - przecież to RTD!
Prześlij komentarz