Obejrzałam już jedenasty odcinek. Był mocno absurdalny, ale chyba na razie jestem zbyt zmęczona (i skacowana?), żeby go porządnie ocenić i docenić. Dlatego na razie jeszcze się wstrzymam i poprzestanę na kilku tylko uwagach.
Craig i Sophie byli przeuroczy. Naprawdę.
Cały odcinek jak na razie przypomina mi Idiot's Lantern. Dziwne, bez sensu, ale Doctor jest szałowy i tylko dzięki niemu daje się to oglądać. No i towarzyszki jest mało... Jakoś tak podobnie.
No i nie dziwię się Sophie, że tak się jej Doctor spodobał. Ja na jej miejscu rzuciłabym w diabły Craiga i zabrała się za Jedenastego. No, ale ja jestem psychofanką.
Podobał mi się sposób, w jaki Doctor przekazywał Craigowi wspomnienia. Bolesne, na pewno.
Ten portret w przedpokoju - jaki straszny!
Goły Matt! Goły Matt! (Nie mogę się doczekać przeszukiwania tumblr. ;))
Tutaj, u Comboma, są linki do recenzji odcinka The Lodger.
W odcinku NIE BYŁO zwycięskiego projektu konsoli TARDIS z Blue Petera. Czyli - zobaczymy ją w finale!
Nowy zwiastun 12. odcinka!
Big Questions 10.
Karen mówi kilka słów o 12. odcinku.
Znalezione na Life, Doctor Who & Combom.
Idę spać.
2 komentarze:
Odcinek bardzo mi się podobał, ale tylko za sprawą fabuły komediowo- obyczajowej, bo ta science- fiction całkowicie zawiodła. Zresztą mi wcale to nie przeszkadzało. Jedenasty był wspaniały w swojej głupocie. Tak totalnie uroczy. Podobało mi się jak gadał z kotem, jak grał w piłkę (czy nikt mu nie powiedział, że piłka nożna to gra zespołowa? :D), jak pomylił szczoteczkę do zębów ze śrubokrętem... właściwie to podobało mi się wszystko.
Doskonale rozumiem zachwyty Sophie nad Doctorem :) Zwłaszcza, że po raz pierwszy zobaczyła go w ręczniku. Jak już jestem przy ręczniku, to scenę prysznicowo- ręcznikową mogłabym oglądać raz za razem :) I znów muszę to napisać: głupi RTD. Dlaczego 10. nie miał takich scen?
Zostały już tylko dwa odcinki :/ Strasznie szybko zleciała ta seria. Nie wiem jak ja wytrzymam do świat. Co prawda chyba na jesieni będzie ten odcinek SJA z Doctorem.
Kolejny odcinek (po poprzednim), w którym część sci-fi była tylko dodatkiem. Tym razem - do absolutnie genialnego Doctora.
Mi też się podobały wszystkie sceny, o których piszesz. Doctor-rozczochraniec był SUPER.
I nie wiem, jak wytrzymam do Świąt! Zwłaszcza, jeśli odcinek SJA z Jedenastym będzie podobnej jakości co odcinek SJA z Dziesiątym...
I tradycyjnie: głupi RTD!
Prześlij komentarz