Zaczęłam zupełnie od środka, ale wcale nie tak zupełnie bez sensu. Mawdryn Undead jest bowiem pierwszym odcinkiem, w którym pojawia się Turlough - rudy chłopiec, pragnący przyłączyć się do Piątego, w celu (uwaga!) zabicia go. Bardzo dramatyczne. Przez cały odcinek moje uczucia skakały od Ale o co chodzi? przez Co za bzdura! do Hmm... Całkiem niezły pomysł.
Zacznijmy od czołówki. Niezła. Twarz Petera Davisona układająca się z gwiazd... Ładne to. Nie takie widowiskowe jak te dzisiejsze czołówki, ale i tak mi się podoba.
I od razu pojawia się Turlough. Nie dość, że rudy, to w szałowym kapeluszu (o jakim nie tak skrycie marzę). Ponadto - demoralizuje kolegę i namawia go do szybkiej jazdy samochodem, co oczywiście kończy się wypadkiem. Chłopcy wpadają na Brygadiera! Niegrzeczny Turlough traci przytomność i we śnie zjawia mu się tajemniczy złol w szałowym wdzianku. Jest to nie kto inny jak Black Guardian, który podpuszcza niewinnego młodzieńca, żeby zabił Doctora. Łotr, jednym słowem. Na dodatek ma na głowie jakiś martwy drób, który początkowo wzięłam za wodorosty. Nie wiem zresztą, co gorsze. Po chwili znika, ale komunikuje się z naszym bohaterem za pomocą dość tandetnego plastikowego kryształu, któremu brakuje tylko napisu Pamiątka z Zakopanego.
Tymczasem Doctor, do spółki z Tegan i Nyssą (które obie ganiają w mini, więc nie wiem, jak można się czepiać spódniczek Amy) lądują TARDIS na tajemniczym statku kosmicznym wyglądającym jak luksusowy prom (bynajmniej nie kosmiczny). Złoto, marmury, kandelabry. Wiecie. Na ten sam statek przenosi się Turlough z pomocą Black Guardiana i czegoś wyglądającego jak wielka wyciskarka do cytrusów. Spotyka Doctora i razem wracają na Ziemię. I tu zaczyna się przygoda.
Po pierwsze, Brygadier nie pamięta Doctora. Po drugie, u Tegan i Nyssy w TARDIS zjawia się tajemniczy gość, który podaje się za Doctora po regeneracji, ale wygląda, jakby ktoś go starannie pomalował czarnym markerem. Pamiętajcie, jak ktoś was pomaluje markerem, połóżcie się na podłodze i przykryjcie kocem. Pomaga. Po trzecie, dziewczęta lądują w TARDIS we właściwym miejscu, ale z niewłaściwym czasie i zabierają ze sobą na statek młodego Brygadiera. Na statek wracają też Doctor, Rudy i stary Brygadier. Przez pół odcinka wszystko dzieje się w dwóch czasach jednocześnie. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy tajemniczy nieznajomy okazuje się być nieumarłym draniem, który na dodatek ma siedmiu równie nieumarłych kumpli. I wszyscy chcą, żeby Doctor poświęcił dla nich swoje pozostałe regeneracje, co pozwoli im umrzeć. Jednym słowem - dramat.
I wszystko w szałowej scenografii, której motywem przewodnim są chyba pastelowe kolory. Biało-różowa TARDIS, fioletowe laboratorium kosmiczne... Nawet na nieumarłych dominują fiolet i róż. I gustowne falbanki. Tylko stary Brygadier ze swoją marynarką w stylu Jedenastego ratuje sytuację.
Obejrzyjcie na DailyMotion.
Poczytajcie na TARDIS Wiki.
Poczytajcie na BBC.
5 komentarzy:
Napisałam Ci już to wczoraj na GG, że już wcale nie dziwię się opinii, że DW to serial dla gejów i dziewczyn. Tyle różu i fioletu w jednym miejscu, nie wiem czy ja bym zniosła, a kocham ten kolor :D:D:D
Ha, ja też marzę o takim kapeluszu;-)))
Zdechły ptak na głowie mnie zabił, i jeszcze jakie gustowne tło jest w tej scenie! xD
Eriu, mało który fan różu jest w stanie znieść różowe stroiki na głowach kosmitów, mające chyba odróżnić ich od ludzi... T_T
szprotka, to jak gdzieś taki znajdziesz, to dawaj znać! Jak ja znajdę to na pewno tu napiszę, bo przecież wszystko da się podpiąć pod DW. ;D
Jasmina, tło jest SZAŁOWE! W ogóle chyba jednak zostanę fanką klasycznych serii.
I cieszę się, że postanowiłyście oglądać razem ze mną. ^^ Chyba że was to zabiło i wyłączyłyście po kilku minutach...
Jasne, że dam znać!
Zabić, nie zabiło, ale jutro robię drugie podejście...^^
Prześlij komentarz